ugody. Bentz z trudem przełknął ślinę, gorączkowo się zastanawiał, co jej powie. Serce waliło winy. Potrafisz to, Bentz. Tu, w Los Angeles, wszyscy o tym wiedzą. że palce zostały tak zniszczone, że nie da się zidentyfikować kobiety na podstawie odcisków. Dobry chłopiec. powrót żabką, dwie długości basenu na plecach. To jeden set. Zrobi ich pięć i wtedy, i tylko Gdybym tylko mógł, pomyślał Bentz. trafiali do więzienia. Niejeden ślubował detektywowi Bentzowi krwawą zemstę. – Tak. Zobaczyłem to w poczcie, uznałem, że to tylko twoja sprawa, więc... – Wzruszył zapisała, tylko spojrzała na Hayesa. Ten przestudiował kartę dań i odłożył ją, zamawiając – Cieszę się, że zadzwoniłeś. Martwiłam się. – Jennifer! Wrócił do motelu, wziął prysznic, ogolił się, zadzwonił do O1ivii, zostawił jej wiadomość – Ale... Dwie krople wody sprzed lat? Zero dodatkowych kilogramów, ani śladu
jego mięśnie. przeprasza za to, że zadzwoniła do niewłaściwego człowieka, ale zaraz dodała: – RJ, proszę, Bentz opowiedział o telefonie z budki.
- Co? przeprowadzenie lekcji anatomii. Mężczyzna trzymał kobietę za gardło.
dodatku projektowała oryginalne kostiumy dla grup biorących udział w - A myślałeś, że dokąd się wybiorę? RS
Bentz zacisnął pięści. Szalona dziwka! Z trudem opanował wściekłość. - Stary Montgomery był pasjonatem. Kochał stare samochody i jechał właśnie jednym ze – Wiesz, Liwie, właśnie to mi się w tobie podoba; prawdziwa z ciebie romantyczka. W sumie nieprawda. Dopiero niedawno przekroczyła trzydziestkę, ciemne włosy nadal – Wiem. Mówię poważnie, Rick. Nie ryzykuj za bardzo. Potrzebujemy cię. Hayes zacisnął zęby. Wiedział, o co chodzi. Bentz. Yolanda odwróciła się na pięcie. sąsiedniego budynku. Słońce ślizgało się po jej ciemnych lokach, podkreślając ich czerwonawy odcień. - Było za późno. Josh mnie obwiniał. Sama się obwiniałam. Powinnam była przywieźć ją wcześniej, ale nie wiedziałam. - Oderwała wzrok od okna. - Umarł przekonany, że celowo naraziłam życie naszego dziecka. Rozmawiałam o tym wszystkim z doktor Wade, o wszystkim... z wyjątkiem tego oskarżenia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Josh przygotowuje pozew. - Opadła na kanapę, spojrzała na zegarek i powiedziała. - Chyba powinnam już iść. - Nie mam jeszcze wielu pacjentów. - Może powinnam tu przysłać resztę swojej rodziny. Pan i jeszcze pięciu innych psychologów miałoby zajęcie do końca życia! Uśmiechnął się niby z niedowierzaniem. Zdjął okulary i przetarł szkła. - Jeśli zadzwoni doktor Wade, proszę ją pozdrowić. - Wrzuciła zmiętą chusteczkę do kosza. - Jeśli tylko zadzwoni - obiecał. Zrobiło mu się głupio, że tak ją oszukuje. Zresztą ostatnio nic innego nie robił, tylko wciąż rozmijał się z prawdą, naciągał, kręcił. Ale trudno, cel uświęca środki. Caitlyn wypełniła czek i podała mu. - Zwrócę pieniądze, jak tylko przyjdzie wypłata z ubezpieczenia - zapewnił, dręczony wyrzutami sumienia. - W porządku. - Jej nieśmiały uśmiech przyprawił go o szybsze bicie serca. - Dziękuję, doktorze Hunt. - Adamie - poprawił. - Po co te formalności. - Zatem dziękuję, Adamie. - Skinęła szybko głową. Stał w drzwiach gabinetu i patrzył, jak zbiega po schodach, nie oglądając się ani razu. Boże, co za intrygująca kobieta. Piękna, bystra i tak udręczona! Spojrzał na czek, na jej podpis. Zaczynała mu ufać. Sumienie przypuściło kolejny ostry atak. Może babcia miała rację. Może nic nie usprawiedliwia kłamstwa. Teraz miał do wyboru: albo od razu podrzeć czek, albo wykorzystać go do zdobycia kolejnych informacji na temat Caitlyn Montgomery, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o Rebece. Nie wahał się nawet przez moment, złożył czek i wsunął do portfela. Atropos siedziała z zamkniętymi oczami przy stole w swoim zaciszu. Potrzebowała spokoju. Odpoczynku. Wściekłość dopadła ją jak dzikie zwierzę, szarpała, drapała pazurami. Atropos musiała się uspokoić. Myślała o lodzie i śniegu. O tej chwili, kiedy jej ciężka praca zostanie wreszcie zakończona. Spokojnej, słodkiej chwili. Powoli, począwszy od palców u nóg, zaczęła rozluźniać wszystkie mięśnie, nogi, ręce i ramiona stały się wiotkie, twarz odprężona, a umysł czysty. Musi być opanowana. Nieludzko opanowana. Nie może pozwolić sobie na błąd. Nie teraz... Nie po tylu latach przygotowań. Odzyskawszy jasność umysłu, wstała i popatrzyła na sporządzone przez siebie drzewo genealogiczne. Jedna z silnych gałęzi należała do Camerona. Syna. I ojca. A teraz również ducha, ale niezbyt świętego.